wtorek, 27 grudnia 2011

Kup pan nerkę...

Dla bardziej zdesperowanych pozostaje sprzedaż nerki. Kupca prawdopodobnie łatwiej będzie znaleźć niż osobę klikającą w nasze głupkowate reklamy. Przy okazji można wcisnąć kupującemu pożyczkę w kokosie - będziemy do przodu 20 zł + wynegocjowana cena nerki. Dla mniej zdesperowanych - sprzedaż spermy, krwi, szpiku, gałek ocznych, czy co tam macie na zbyciu. Niektóre rzeczy odrastają. Niektóre nie - i dobrze...
Czy ja jestem zdesperowana? Nie, ale wkurzona na pewno. Google znowu zbanowało jedną moją stronę. Sama sobie skasowałam jednego fajnego bloga :> Lol - I'm smart. CHyba przefarbóję się na blont.
Ciekawe gdzie leży ten pies pogrzebany żywcem. Szukanie jakiegoś sensownego zarobku jest jak poszukiwanie świętego grala, albo jakiegoś kamienia filozoficznego. A może to takie bajki? Czy użyłam już w tym poście wystarczającą ilość słów kluczowych by znaleźć się w pierwszym tysiącu wyszukiwań Szanowny Panie Guglu? A może jest ich już za dużo? A może zostanę zbanowana za "kup nerkę", albo za przechodzenie na różowym świetle na zielonych pasach w koszmarnym śnie o smoku SEO i siedmiu linkach PR9 @_@ Idę spać. Nie lubię google. Wolę placki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz